Miło spędzony czas oznaczał dla mnie kiedyś - kiedyś wyjście w sobotę na imprezę ze znajomkami i bal do rana, okupowany bólem głowy przez całą niedzielę, powtarzaniem.."nigdy więcej..", aż do.. następnej soboty;) Z czasem się to zmieniło i w weekendy zaczęliśmy wyjeżdżać do lasu albo puszczy, pichcić coś fajnego dla przyjaciół.. o takie różne klimaty. Odkąd zostałam mamą - wygląda to jeszcze inaczej:) Fajny weekend to poświęcenie małemu dużo czasu (czy możliwe to jest skoro w tygodniu poświęcamy mu całe jego tony!!??), ale także spotkanie się z inną 'dzieciatą parą', oczywiście mam tu na myśli naszych dzieciatych Pietrzaczków;) W zeszły weekend znowu byliśmy w rozjazdach, w sobotni wieczór 'bawiliśmy' na imieninko-urodzinkach u psiapsiułeczki, później pojechaliśmy zanocować u Pietrzaczków właśnie, chłopcy mieli plan grzybowy na niedzielne przedpołudnie, a my pozostawione z gluciorami małymi urządziłyśmy im fajną sesję:)
Ciocia Asia No 1 pstrykała, ciocia Asia No 2 (czyt. JA) zabawiała towarzystwo, śpiewała, klaskała i robiła z siebie pajaca, wyciągała z paszcz smoki na 'raaaaz, dwaaaa... i trzy!' i robiła inne dziwne rzeczy. Śmiesznie było bardzo i po raz kolejny napiszę, że szacun wielki dla fotografików dziecięcych, chylę czoła!