Takie stwierdzenie przychodzi mi na myśl po krótkiej analizie mojego otoczenia: po urodzenia dziecka weekendy mamy stają się dzieciowe a taty alkoholowe (mam na myśli weekendy via another people, a nie in home alone;)) Cóż, skoro taka kolej rzeczy - to nie będę burzyć takiej rzeczywistości..
Korzystając ze światła dziennego porobiłam trochę zdjęć, w tygodniu wiadomo: wychodzę do tyry: ciemno, wracam z tyry: ciemno..
Korzystając ze światła dziennego porobiłam trochę zdjęć, w tygodniu wiadomo: wychodzę do tyry: ciemno, wracam z tyry: ciemno..
Simak z dnia na dzień zmienia się tak bardzo.. nie mogę w to uwierzyć! Ale szczęście miałam ogromne, że akurat dziś wystartował z pełzaniem po raz pierwszy - akurat dziś, kiedy byłam w domu, kiedy mogłam to zobaczyć, kiedy mogłam bić brawo i kiedy mogłam wytulić i wyściskać w przypływie fali dumy i zadowolenia! Ech, no fajnie tak..
A poniżej asymilacja.. z Alutką..
... i Kubulem
A następny post 'zębowy' będzie;)
Klimaty rzeczywiście marynistyczne, ale jakie fajne!:)
OdpowiedzUsuńA mały słodki i fajnie, że udało Ci się widzieć na własne oczy, szkoda byłoby przegapić taki ważny moment z życia dziecka:)
Pozdrawiam!
przepięknie macie:)))) cudnie!
OdpowiedzUsuńCześć Asiu, śliczna ta Wasza marynarska sypialnia i kącik Szymkowy:) Młody rośnie jak na drożdżach, niedawno wrzucałaś fotki ciążowe, a on już pełza!:) Widać, że czerpiesz ogromną radość z macierzyństwa i super:)Pozdrawiam Was serdecznie:)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak wsadzić kumplowi palec w ucho ;) cudnie
OdpowiedzUsuń