Wrzucam fotkę z dzisiejszego wieczoru. A dokładnie z oczekiwania na kaszę.
Jakby zrobić wcześniej - niegłodne, jeść nie będą, co najwyżej pluć.
A mimo tego każda kolejna minuta wieczoru zwiększa napięcie i generuje negatywne emocje :D
Wrzucam fotkę jako wycinek naszych rozdartych poranków, wieczorów, popołudni i nocy.
Myśleliśmy, że po przewytych dwóch latach nic gorszego nas już nie spotka - no i pojawiła się Tosia i okazało się, że najgorsze dopiero przed nami:)
Wrzucam to zdjęcie, żeby nie było, że u nas tylko festiwale, słodkie babeczki, torty bezowe i inne takie. Nie.
Ale każdy kto ma dzieci zna to z autopsji i nie czuję potrzeby na łamach bloga dzielenia się opowieściami, jak to nie przespaliśmy 20stej nocy z rzędu, jak to Szymek po raz kolejny posiusiał się ze złości, jak to Tosia spała w ciągu dnia 20 minut i cały czas trzeba było ją nosić (...), jak to kolejna próba karmienia butelką okazała się totalną porażką, a posiłek karmiony łyżeczką trwa godzinę (...).
Nie czuję potrzeby, ale dzisiaj poczułam więc napisałam :)
Pozdrawiam rodziców wszystkich małych rozdarciuchów, płaczków i wyjców.
Kiedyś z tego wyrosną :D
Cheer up!!!
Nie jestem sama!!!!!!!jaka ulga;-) a myslalam,ze tylko moi chlopcy sa z gatunku krzykaczy,rozdarciuchow i wyjcow ;-)
OdpowiedzUsuńna to się nastawiam właśnie:/
OdpowiedzUsuń