Tzn, że co.. że koniec? Tego lata, ciepła, latania w japonkach, włażenia do naszej "sadzawki", ubierania Tosi ino w bodziaka a Szymka w T-shircik??? Je tam, tradycyjnie nie wierzę w prognozy i czekam na kolejne dawki słońca:)
Ostatnio dni uciekają jeden za drugim szybciej niż kiedykolwiek wcześniej.. nie wiem sama co jest tego przyczyną..?
Codziennie podejmuję walkę butelkowo - łyżeczkową i każdego dnia mam nadzieję, że butka "zaskoczy", ale dziecię uporczywie odmawia; mama się jednak nie podda tak łatwo :D Oddałaby wiele za tosine wypicie wieczornej kaszy i przespanie choćby 5 godzin.. ech.. takie tam przyziemne małe marzenia..
Z Szymonem natomiast prowadzone są konwersacje na poziomie, np:
- mama dupka duja, nianio mala (podczas mojego przebierania się dziecko stwierdziło, że mama ma zdecydowanie większy zadek niz on sam;D)
- niania duża?
- nieee, nianio mala, mama duuuja;)
albo
- dadu tutaj tik tik beee
- ale co be? pokaż mamie gdzie be
- tutaj noti tik tik be dadu be (pokazujący włosy wystające z dziadkowego nosa buahahhaha)
Rozśmiesza nas DOSŁOWNIE do łez, jest taki pocieszny:DD
Zmykam, J przywiózł od rodzinki kilka g marchewki i pietruszki, przerobię na papkę i pozamrażam w małych porcjach. Baza na tosiowe zupki jak znalazł. Tak więc mam zajęcie na najbliższe.. kilka kwadransów:) Buziaki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz